Łączna liczba wyświetleń

piątek, 30 listopada 2012

Genielane pomysły

Raz na jakiś czas wpadam na jakiś pomysł, który mógłby uczynić ten świat lepszym miejscem. Zdecydowanie rzadziej doświadczam sytuacji w której, ktoś wymyślił i wprowadził coś, o czym ja wcześniej nawet nie pomyślałem a okazuje się, ze to genialny pomysł. Dziś, cały dzień zachwycam się czymś, co dla Irlandczyków jest oczywiste, a dla mnie wręcz przełomem, ale o tym za chwilę.

Najpierw wyobraźmy sobie, że:

Jesteśmy szczęśliwym posiadaczem domku jednorodzinnego, przed domem mamy piękny płot a na naszym ogródku piętrzy się tandetna fontanna, której bacznie pilnuje porcelanowy pies (porcelanowe psy są w Irlandii popularne z zupełnie nieznanych przyczyn).
Ale my nie jesteśmy w Irlandii a w Polsce. Pewnego wieczoru nasz sąsiad wracając po pijaku samochodem, zwyczajnie wpier... się w nasz płot, rozwalając przy tym fontannę i Bogu ducha winnego psa. Jako, że rozumiemy, że to był wypadek spokojnie prosimy naszego sąsiada, żeby przywrócił wszystko do porządku i my zapomnimy o sprawie. Sąsiad jednak uważa, że nasz pies z porcelany był zbyt tandetny żeby go odkupić i pokazuje nam zwyczajnie środkowy palec.
Za jazdę po pijaku będzie ścigany z urzędu więc to nie nasze zmartwienie. Ale w sytuacji w której od odmawia wzięcia na siebie odpowiedzialności, jedyne co nam zostaje to wejść na drogę sądową. No chyba, że pies był ubezpieczony od potrąceń samochodowych. No, ale idziemy do sądu i po dwóch latach wygrywamy sprawę w 100%. Co rozumiem przez "wygrać w 100%", to, że dostajemy wszystko czego chcieliśmy czyli pokrycie kosztów za wyrządzoną szkodę. Pomijam, że nasze straty duchowe (Hund gestorben ist) nie zostaną zrekompensowane, nasz czas i nerwy nie zostaną wrócone. Najgorsze jest to, że w takiej sytuacji, będziemy zmuszeni do naprawienia wszystkiego samemu i kupienia materiałów. Sąd zasądzi nam jedynie zwrot kosztów za materiały, nie mamy szans dostać zwrotu kosztów za "robociznę". Pytanie czemu nie mogę wynająć sobie firmy budowlanej, która mi to naprawi płot i obciążyć kosztami naszego sąsiada?? Ano oficjalna odpowiedź będzie taka: "Bo można to zrobić samemu (teoretycznie), albo zawsze znaleźć kogoś kto zrobi to taniej". Co jest tak naprawdę powodem tego idiotycznego prawa?? Powodem jesteśmy my, niezdyscyplinowany naród, który kocha przekręty i jest zawistny. Bo teraz tak, wynajmując firmę, która oczywiście ma wszystkie pozwolenia i może wystawiać faktury, która rozlicza się z urzędem skarbowym i wszystko wskazuje na to, że jest to porządna firma, poprosimy szefa, aby nas skasował trzy razy więcej niż powinien. Firma będzie zadowolona, bo wyceniali swoją prace na 2tys zł a ktoś mówi do nich, Panie pisz Pan na fakturze 6tys. sąsiad stawia, aleeee alllleeeeee 1000zł dla mnie. I tak to się odbywa, a niestety sąd nie może zmusić sąsiada, żeby on się wszystkim zajął. Dlaczego? Z tych samych powodów, sąsiad pójdzie pod sklep monopolowy, zatrudni dwóch cieci, którzy robotę zrobią za 2 flachy, odwalając przy tym fuszerkę. Potem my musielibyśmy iść do sądu i prosić, aby ten przyszedł, zrobił wizję lokalną i orzekł, że roboty nie zostały wykonane na dopuszczalnym poziomie. Oczywiście mamy inspektorat budowlany, który mógł by się tym zajmować. Ale tu znów dochodziło by do sytuacji, gdzie sąsiad by się nie zgadzał z decyzją inspektoratu lub my byśmy ją podważali co powodowało by przeciąganie się takich spraw latami.
Po co pisze te wszystkie pierdoły? No to jest dobry przykład na dwie rzeczy które kuleją u nas w kraju. Pierwszą jest fakt, że ciężko, aby w Polsce było prawo proste. Jeżeli coś nie zostanie dokładnie zdefiniowane, będziemy nadużywać tego prawa. Wykorzystywać je niezgodnie z założeniem, szukać luk itp. To powoduje, że przepisów jest więcej, komplikują się coraz bardziej i w konsekwencji nie da się niczego załatwić normalnie. Druga rzecz, która wynika z pierwszej, to fakt, że my często nie dociekamy naszych praw, bo oczekiwanie na sprawiedliwość trwa latami, a my nie mamy na to czasu i nerwów. Koniec końcem nie interesujemy się naszymi prawami, przywilejami, obowiązkami, nakazami, tylko żyjemy na dziko, nie bojąc się długiego ramienia sprawiedliwości ani nie licząc na jego pomoc. Posuwa to się dalej, i w końcu dochodzimy do sytuacji w której ludzie dumnie mówią o tym, że nie kasują biletów w autobusie i w ten sposób są lepsi od reszty frajerów. Generalnie dochodzi do społecznej patologii, której przyczynami jest zawiść i cwaniactwo. Szkoda, że cwaniactwo jest dzieckiem inteligencji ( z nieprawego łoża), ale drugim rodzicem bynajmniej nie jest moralność.
Oczywiście można się ze mną nie zgodzić i mówić, że Polski naród jest wspaniały. Warto tu przywołać  słowa Piłsudskiego: "Naród wspaniały, tylko ludzie kurwy". Albo bardziej współcześnie fragment filmu "Dzień Świra" http://www.youtube.com/watch?v=V2sedTLIRWU . Albo możemy wysłuchać współczesnych trybunów ludowych z 52 Dębiec http://www.youtube.com/watch?v=A-IQbwrhQJs.

I teraz trzeba się zastanowić, czy Irlandczycy są aż tak bardzo różni od nas? Okazuje się, że niekoniecznie. Ale! Można mieć rządzących, którzy ustalają prawa (bo od tego właśnie są), które służą ludziom. I o takim genialnym przykładzie prawa dowiedziałem się właśnie dziś. Każdy, kto buduje teraz własny dom w Irlandii jest zmuszony do przeprowadzenia audytu, który ocenia energetyczną wydajność domu. Jeśli ktoś posiada już wybudowaną posiadłość albo mieszkanie, które chce wynajmować innym, także jest zobowiązany to przeprowadzenia takiego audytu. Kiedy wynajmujemy sobie lokal, mamy prawo poprosić właściciela, aby nam coś takiego przedstawił. Będziemy tam mieli informacje, które mówią szczegółowo o tym jak szybko ciepło ucieka przez ściany, okna, jak wydajny jest piec oraz prawdopodobne koszty ogrzewania. Jakie to piękne! Wynajmując niejedno mieszkanie w Polsce, zawsze się obawiałem zimy i tego ile przyjdzie zapłacić za ogrzewanie. Znam sytuacje w której znajomy dostał w nowym roku wyrównanie rachunku za prąd, którym ogrzewali kamienicę i opiewało ona na ponad 10tys złotych. Z doświadczenia wiem, że też nie każdy rozumiał czym owo wyrównanie jest. Niektórzy płacąc prognozowane zużycie myśleli, że nic więcej nie zapłacą, więc nie dbali o to ile zużywają prądu. Mylone były dwa pojęcia, abonamentu i prognozowanej opłaty. I w tym miejscu mogę przejść płynnie do następnej różnicy.

Irlandczycy są bardzo świadomi swoich praw! Są świadomi bo wiedzą, że mogą się na nie powołać w razie potrzeby i faktycznie ich problem zostanie rozwiązany. Aż przesadzonym przykładem wykorzystywania swoich praw przez Irlandczyków będzie żarówka. W prawie z 2009 roku dotyczącym wynajmu jest napisane, że właściciel domu ma obowiązek m.in do zapewnienia oświetlenia w wynajmowanym domu. Także jeżeli spali się żarówka, można zadzwonić do właściciela i powiedzieć mu o tym. Czy akurat to jest mądre - nie. Ale w tym prawie jest masa innych rzeczy, które muszą być zapewnione, jak np. pralka i suszarka do ubrań lub alternatywnie pomieszczenie gdzie ubrania sobie będą wisieć i faktycznie schnąć. Inną rzeczą jest fakt, że właściciel, który przychodzi bez zapowiedzenia się, może zostać odprowadzony przez policję jeśli mieszkańcy zgłoszą naruszenie ich prywatności. Nie wypowiem się jak to działa w praktyce z własnego doświadczenia, ale wszyscy tutaj mówią, że to po prostu tak działa, a urząd pilnujący spraw mieszkańców jest bardzo surowy i właściciele mieszkań się go boją. Inna sprawą o której już pisałem jest fakt, że jeśli właściciel nam mówi, że lubi wynajmować Polakom mieszkania bo jesteśmy porządni i płacimy na czas itp. itd. to tak naprawdę lubi nas dlatego, że my nie znamy swoich praw w Polsce a co dopiero tutaj, a nawet jeśli znamy będziemy siedzieć cicho w razie problemów.

No, ale teraz może coś co tutaj nie działa, żeby nie było, że popadam w jakiś zachwyt i nie potrafię oceniać świata krytycznie. W Irlandii "domyślnie" mamy dużo fajnych usług, poczta może czasem do nas zadzwonić, że mają przesyłkę i czy jesteśmy w domu. U nas kurierze też to robią, co jest krótko mówiąc fajne i dobre i wskazuję na wyższy poziom usług. Innym przykładem, będzie możliwość zadzwonienia do firmy zajmującej się wywozem śmieci i wyjaśnienie, że się zapomniało wystawić przed dom śmietnika, oni powiedzą kiedy będą w okolicy i przy okazji go zabiorą. Także szereg sympatycznych usług jest ogólnie dostępny. Aleee! Aleee! Często zdarzy się, że mimo szczerego zapewnienia, że dana usługa jest już wykonana lub, że kurier lub ktokolwiek inny zjawi się danego dnia, nasza zamówiona usługa nie zostanie wykonana. Czemu tak jest? Nikt nie boi się o utratę pracy tutaj tak jak W Polsce, szefowie są często pobłażliwi i generalnie panuje chillout. Więc dobra rada, jeśli nam zależy na czasie, trzeba trzymać rękę na pulsie i naprawdę przełamać się do rozmów telefonicznych.
Ostatnio zmieniałem firmę dostarczającą internet. Musiałem zerwać umowę, co było dość łatwe, wystarczyło zadzwonić i powiedzieć, że nie jest się zadowolonym z usługi. Zostałem zapewniony, że wszystko zostało załatwione, po czym, dwa tygodnie później dostałem od tej firmy nowy router z informacją na e-mail, że moje problemy z internetem prawdopodobnie są spowodowane niewłaściwym działaniem routera. Grzecznie odpisałem, że już nie jestem klientem i po co mi ten router? W odpowiedzi dostałem, że z ich bazy danych wynika, że dalej korzystam z ich usług. No to się zdenerwowałem lekko, bo rozmowa jak z głupim. W mailu zjebałem z góry na dół jak burą xxxxxx pod kościołem i jestem bardzo dumny teraz z siebie, bo na drugi dzień dostałem priorytetem list z opłaconymi znaczkami i wielką prośbą, abym nakleił je na pudełko z routerem i odesłał im sprzęt oraz przeprosinami za zamieszanie. I teraz już wiem, jak Irlandczyk nie działa to trzeba go naprostować i będzie dobrze. Muszę uskuteczniać tą praktykę częściej, ogólnie polecam.
Mój nowy dostarczyciel internetu jest bardzo profesjonalny, ale też zapomniał mi wysłać telefonu, a nie zapomniał wysłać mi za to rachunku. No to zachęcony poprzednimi sukcesami również stanowczo napisałem, że "tak być nie będzie" i chce mój telefon. Na następny dzień przeprosiny dostałem, a telefon dzień później.
Oczywiście nie łudźmy, że to były przypadki, jestem zbyt nieufny i zbyt chętnie wierzę w teorie spiskowe, żebym uznał to za przypadek. Otóż myślę, że skoro moje nazwisko wyraźnie sugeruje moje Polskie pochodzenie i, że Ci którzy przyjechali tutaj przede mną już nie raz dali się wyrolować miejscowym. Zapłacili za coś a później tego nie dostali, nie znali języka na tyle dobrze, żeby się kłócić i po prostu odpuszczali. Możemy się nawet spotkać z sytuacjami, gdzie rozmawia nam się bardzo dobrze po angielsku i wszystko rozumiemy, ale momencie w którym okazuje się, że dzwonimy z zażaleniem, akcent naszego interlokutora zmienia się drastycznie i czujemy się jakbyśmy rozmawiali z Shaggym http://www.youtube.com/watch?v=Gcg__eDktgY
Oczywiście na przeciw temu zjawisko wyszło kolejne prawo, które nakazuje nagrywania tych rozmów. Nic nowego, też to mamy u siebie, z tym, że w Polsce czułem, że "cokolwiek powiem może być użyte przeciwko mnie" a nie, że to jest w moim interesie. Ale ja się bałem również Polskiej policji chociaż nic nie miałem na sumieniu, ba nawet czasem taksówka potrafiła mnie wystraszyć bo wyglądała trochę jak radiowóz. Towarzyszyło mi takie ogólne uczucie, że te usługi i te służby nie są dla mnie tylko przeciwko mnie. Trochę jak na lotnisku, gdzie czujemy się nieswojo bo jesteśmy bacznie obserwowani przez służby celne i ochronę. Każdy wie, że to zwiększa bezpieczeństwo w czasie lotu, ale dalej czuje się nieswojo. Wracając do nagrywania rozmów, osoby które pracują w call-centre są oceniane bardzo ostro tutaj. Pod uwagę brana jest wymowa, zaangażowanie, poprawność gramatyczna, jasność wypowiedzi, kultura osobista. Oczywiście rozmowy są kontrolowane losowo, więc czasem się zdarzy, rapujący "Shaggy" po drugiej stronie.

Wracając jeszcze do sprawy świadomości prawa w tym narodzie, muszę być uczciwy i powiedzieć, że nie każdy jest tak świadomy swoich praw, ale średnia jest wysoka. I może to jest klucz do sukcesu? Może nam brakuje świadomości politycznej w narodzie, poruszanie tematów związanych z polityką, prawem czy ekonomią w szerszym towarzystwie u nas jest bardzo niemiło widziane. To ja się pytam, z kim i kiedy w życiu mam szansę podyskutować o takich rzeczach? W szkole nie mogłem, bo uczyłem się o kolesiu, który był protoplastą Emo, ciągle się nad sobą użalał, na koniec strzelił sobie w łeb, ale była z niego straszna pierdoła i tak trochę nie trafił, ale z czasem i tak umarł, ale jeszcze miał czas poużalać się nad sobą a był zwany Werterem. Na religii też nie mogłem, bo za raz wszyscy obrażeni :) W domu, wszyscy zgadzali się ze sobą i ciężko było o dyskusję, a w towarzystwie znajomych nie wypada bo się zepsuje klimat sielanki. Tutaj polityka, prawo i ekonomia są na językach bardzo często i może właśnie to procentuje tym, że demokracja na zachodzie działa jakoś lepiej niż u nas i żyje się łatwiej. Nie odkrywam tutaj nic nowego, już Grecy nazywali idiotami tych, którzy w życiu politycznym nie uczestniczyli. Ale napiszę o tym, żeby się wyżalić lub dać do myślenia, po prostu robię trochę przydługawy wstęp, aby dać lepszy wydźwięk temu co dziś zobaczył. Mój 20 letni Irlandzki współlokator, który jest jeszcze trochę chłopcem, w sposobie jaki mówi przypomina trochę Buttersa z South Park, dziwiąc się wszystkiemu i za wszystko przepraszając http://www.youtube.com/watch?v=6Nw2IhkSmAM, siedział sobie dziś i czytał rozpiskę budżetu Irlandii na następny rok. Dlaczego robił to dzisiaj? Bo wczoraj została ona oficjalnie wypuszczona do mediów a dopiero dzisiaj znalazł na to czas. A kiedy Ty ostatnio czytałeś/czytałaś rozpiskę budżetową? Kolejna sprawa, która była w tym bardzo pozytywna, że nie czekał on na to aż media zrobią to za niego i albo pochwalą albo zanegują, on sam starał się wyciągać wnioski z dokumentu, który jest surowym, nieobrobionym źródłem informacji.

A na koniec dwa niezwiązane z tematem spostrzeżenia. Irlandczycy nie uczą się języków obcych, przeto mają problemy z rozumieniem obcokrajowców. Ja w dobrym Polskim zwyczaju mam tendencję do akcentowania drugiej sylaby od końca. Jestem sobie w stanie wyobrazić, gdy ktoś akcentując niepoprawnie wyraz, będzie brzmiał troszkę nieswojo, ale nadal go zrozumiem. Przykład Afryka lub AFRYka. Tutaj jednak niektórzy puryści językowi mimo szczerych chęci, nie mogą zrozumieć zdania "It is just cosMEtic", ale zdanie "It is just COSmetic" w kontekście w którym go użyłem zrozumieją "to tylko kosmetyka". Kontekst dotyczył dwóch różnych programów, które w zasadzie służyły do tego tego samego, a jedyne różnice były w wyglądzie oprogramowania. Druga sytuacja językowa jak mnie spotkała była bardziej irytująca. Dwóch znajomych stojąc na korytarzu o czymś szeptało. Czekali na mnie więc zapytałem "Why such a conspiracy". Znów dostałem te spojrzenia niezrozumienia... Więc, próbuję inaczej, What is the conspiracy? I w odpowiedzi słyszę pytanie, czy "conspiracy", jest Polskim wyrazem. Zgłupiałem... pomyślałem sobie, że dokonałem w głowie pochopnego założenia, że konspiracja to będzie conspiracy w języku angielskim. Ale podjąłem próbą actimela i zacząłem tłumaczyć, w końcu jeden z doktoratem zatrybił o  co chodzi i zapytał się mnie skąd znam takie słowa po angielsku. Wniosek taki wysuwam, że mimo tego, że Irlandczycy znają zazwyczaj tylko angielski to i tak nie znają go na takim poziomie jak my znamy swój Ojczysty język. Mój wniosek może być błędny, ale prawda taka, że nie słyszałem aby ktoś tutaj wypowiadał się kwieciście. A jeżeli w naszą wypowiedź wplączemy trochę łaciny, to zostaniemy uznani za szpanerów...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz