Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 16 marca 2014

Czemu w Irlandii pracuje się przyjemnie?

      Kilka słów wyjaśnień odnośnie bardzo niepłodnego okresu w ciągu ostatnich 2-3 miesięcy: kupiłem TV i play station i jakoś tak wyszło. 
     Ale to nie tylko play station. Pracy jest troszeczkę więcej niż było, bo najwyraźniej zostałem upatrzony i wybrany do wyższych celów w przyszłości. Przejawia to się wzmożonym treningiem w pracy, systematycznie zwiększającą się liczbą obowiązków, zapraszaniem na rozmowy do stolika "dużych chłopców" no i awansem, od którego to właściwie należało by zacząć. 

      Czyli jak to podsumować? Po półtora roku pracy, magister z Polski dostaje takie samo stanowisko, co jego irlandzcy koledzy z 3-4 letnim stażem i wcześniejszym doktoratem zrobionym tutaj lub w UK.  
     I jeszcze żebym jakoś się specjalnie starał. Gdybym jeszcze ten sukces był okupiony jedną dziesiątą tego stresu i potu co musiałem włożyć na studiach, żeby dostać jakąś marną trójczynę i spojrzenie prowadzącego przedmiot, wręcz przelewające się politowaniem. 
     Nie jestem jedynym Polakiem, który tak odbiera tutejszą kulturę pracy. Śmiejemy się często z amerykanów i ichniejszego "good job". Też się śmiałem, kiedyś. Teraz nie potrafię sobie wyobrazić dnia, bez usłyszenia od szefa "good job, good one, perfect, excellent". I nie jest to takie pieprzenie dla pieprzenia. Duże korporacje zatrudniające osoby, które mają wybór pracować u konkurencji. Rozumieją, że same słowa jeszcze za dużo nie znaczą. Również marchewka na kiju zawieszona przed pyskiem się nie sprawdza, bo nikt nie jest tutaj osłem. Jeśli korporacja wyłącznie chwali człowieka a nie popiera tego choćby najmniejszym bonusem materialnym, to pracownik też będzie tylko mówił, jak to on wspaniale roboty nie wykonał. A w rzeczywistości unikał pracy jak ognia.
     Popularne są osobiste i grupowe wyróżnienia, często w formie gift cards i voucherów na stołówkę. W bardziej długofalowym ujęciu, wygląda to tak, że jeśli jako team, mamy bardzo dobre osiągnięcia, to nasz szef zostanie awansowany, a wtedy pociągnie za sobą ludzi ze swojego teamu, w hierarchii jaką uzna za słuszną. Niejednokrotnie można liczyć na większe bonusy, już nie za pojedyncze przebłyski, ale za całokształt ponadprzeciętnej pracy.
    Najłatwiej awansować kiedy firma się rozwija i z różnych względów przechodzi restrukturyzację. Awans w firmie która stagnuje, odbywa się poprzez namaszczenie przez osobę odchodzącą na emeryturę, czyli po prostu, zwalnia się pozycja. 
    Pięknem tej pracy jest to, że ja wiedząc o tym, że  jutrzejszy dzień będzie ciężki i będę musiał zrobić coś czego nie umiem,  nigdy nie robiłem, nie przejmuję się tym ani trochę. Taka natura pracy. Firma tak duża, że prawie codziennie poznaje się kogoś nowego lub trzeba współpracować z kimś kogo się zna tylko z "gęby". O pracy zaczynam myśleć na 5 minut przed rozpoczęciem, a 5 minut po wyjściu znów się odcinam. Nie czuję najmniejszego stresu, ogólnie zdaje się to być lekkie i przyjemne. Czytałem gdzieś kiedyś, że tacy leserzy co mieli w zwyczaju robić wszystko na ostatnią chwilę i często musieli improwizować za młodu, niejednokrotnie odgrywając przedstawienie tak niedorzeczne, że aż nieprawdopodobne, świetnie sobie radzą w pracy pod napięciem, gdzie wszystko powinno być zrobione na "wczoraj". 
     Ale to temat na zupełnie inny post, który pojawi się  wkrótce na blogu. Gdzie prawił będę o edukacji i pułapkach w jakie wpadają młodzi ludzie. Na przykład warto wspomnieć, że najważniejszym elementem edukacji nie jest zdobywanie wiedzy a kształtowanie charakteru. Coś o czym nie słyszymy w szkole, bo pewnie by się to nie sprzedało wśród młodzieży. Łatwo wyjaśnić koskowi na siłowni, że jak będzie trzymał dietę i ćwiczył regularnie, systematycznie podnosząc sobie poprzeczkę na siłowni, to już wkrótce będzie miał kark zamiast szyi i więcej "uszanowanka" pod blokiem.  Tyrion Lanister, najbardziej rozpoznawalny karzeł świata, mówił, że mózg potrzebuje książek jak miecz osełka, aby pozostać ostrym. I niekoniecznie jest istotne co się uczymy, ważne, że to nasze ćwiczenie intelektualne. A ćwiczenia, fizyczne i intelektualne, kształtują charakter. Charakter powinien być wyrzeźbiony pod nasz zawód. Taka anegdota mówi, że zawołano do jednej sali, studenta filozofii, ekonomii i medycyny. Postawiono przed nimi książkę telefoniczną z tysiącami numerów i kazano się nauczyć całej na pamięć. Student filozofii zapytał się "po co?", ekonomi "za ile" a medycyny "na kiedy?". I może ten kawał jet star jak świat, ale idealnie pokazuje, że jak myślimy o danym zawodzie, to nie tylko mamy w głowie obraz specyficznej wiedzy i umiejętności, jaka musi ta osoba posiadać, aby móc wykonywać ten zawód, ale także o osobistym charakterze zawodowym, który pozawala wykonywać zawód o danych charakterze. (Wiem mógłbym to zdanie rozbić na kilka mniejszych, ale rozlazłość mojego stylu to moja marka :). 
     I to tyle. Post jet zapowiedzią serii mniejszych postów o edukacji i kształtowaniu charakteru. Będzie on targetowany w młodzież licealną stojącą u progu trudnych wyborów, których konsekwencje przyjdzie im ponosić przez resztę życia :).


  

4 komentarze:

  1. "..że najważniejszym elementem edukacji nie jest zdobywanie wiedzy a kształtowanie charakteru." Zgadzam się z tym w 100% i utwierdzam w przekonaniu, że zostałem strasznie oszukany przez kształtującą mnie edukację.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie tylko Ty, chociaż wiem, że bez papierka będę nikim i muszę się jeszcze dwa lata poniżać, aby go dostać.

      Usuń
    2. Czas leci, doczekasz się. Zacznij szukać tak na pół roku przed obroną jeśli spieszno Ci do pracy.

      Usuń
  2. Do Irlandczyków zawsze miałem pewną słabość. Rozrywkowy naród, łatwo przechodzący od słów do czynów, tak samo katolicy jak my (co się liczy w ciągle laicyzującej się Europie), nieobca im walka o niepodległość (ciągłe tarcia z UK), a do tego skoro tylu Polaków tam wyjechało, to widocznie było po co.

    OdpowiedzUsuń