Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 1 września 2013

Polonia vs. Ajrisze, czyli kto gdzie i dlaczego.


Już prawie rok mieszkam w deszczowej Irlandii, która to podobnież miała najbardziej słoneczne lato od 20 lat. Moje źródła w USA natomiast donoszą, że lato tam było przyzwoite (północne USA), ale nie tak ciepłe jak zazwyczaj. Wygląda na to, że tym razem Europa dostała trochę amerykańskiego lata z upałami powyżej 40*C w Polskim klimacie umiarkowanym. Dla tych co nie wiedzą, północna część stanów zjednoczonych leży na wysokości Rzymu, więc jest tam zdecydowanie cieplej niż w Europie, dodatkowo nie mają morza Śródziemnego, więc lata są tam dotkliwie upalne. Jak sobie radzą z tak dotkliwymi upałami co roku? Otóż klimatyzacja w domach to podstawa, u nas wciąż uważana za zbytek.

Czemu wspominam USA na blogu o życiu na emigracji w Irlandii?? Uznałem, że porównywanie Irlandii, Polski i USA (w USA też spędziłem w sumie prawie rok i szykuje się na więcej), będzie po prostu ciekawsze. Poza tym USA jest ważnym elementem w historii narodów Polskiego i Irlandzkiego.
Jak to?
A tak to:

Stany Zjednoczone
9 292 875
oficjalnie (3,3%, 2000); szacunkowo 10 600 000[1]
Niemcy
2 000 000[4][5]
Brazylia
1 800 000
Francja
1 050 000
Kanada
900 000
Argentyna
450 000
Białoruś
396 000
oficjalnie (3,9%, 1999)[2], pozarządowe szacunki do 900 000[1]
Wielka Brytania
250 000–500 000
w zależności od brytyjskich czy polskich źródeł internetowych, przebywających sezonowo (według szacunków pozarządowych od 100 do 800 tys. – Londyn, Ealing, Manchester, Birmingham)[7]
Litwa
235 000
oficjalnie (6,7%, 2001); szacunkowo 300 000[1]
Australia
200 000
Ukraina
144 100
oficjalnie (0,3%, 2001); szacunkowo 900 000[1]
Irlandia
122 585
Co ja piszę?
W 2008 roku oszacowano liczebność naszego narodu. Wyszło, że 38.1 mln Polaków mieszka nad Wisłą, a pozostałe 21 mln naszych ziomków mieszka poza granicami kraju. Wielu z nich jak mniemam nigdy nie była w Ojczyźnie. Polakiem zostaje się po rodzicach (najczęściej), jeśli się jest obywatelem Polski, któremu powiło się dziecko, wystarczy ten fakt zgłosić i nasz zacny potomek bez większych przeszkód zostaje zarejestrowany.  I tak około 10 mln Polaków mieszka w USA i tu mogę powiedzieć, że w większości nie są to ludzie, którzy z Polską mają tyle wspólnego co charakterystyczna końcówka nazwiska na -ski lub -wski (-sky, vsky). Polonia tam jest silna, dojrzała, zorganizowana i cieszy się coraz większym szacunkiem. I jeśli się zastanawiamy co wojska Polskie robią w Iraku i w Afganistanie, to ja zaryzykuję stwierdzenie, że skoro co szósty Polak, mieszka w kraju, który idzie na wojnę, to my też wysyłamy tam nasze oddziały. Nie jestem ani pro wojenny, ani pacyfistą, zwracam tylko uwagę, że tak to działa.
Ktoś na pewno czytając to, pomyślał sobie, że to niesprawiedliwe. Ja w kraju płace podatki, za które wysyła się naszych żołnierzy do walki a służy to głównie tej Polonii w USA, niech oni płacą. Jako członek Polonii powiem: "spokojna głowa", te 20mln za granicami, pompuje duże pieniądze w nasz kraj. Wysyłamy prezenty - płacimy cło, wysyłamy gotówkę, która jest wydawana w Polsce choćby na artykuły spożywcze obarczone VATem, płacimy podatki od nieruchomości pozostawionych w Polsce, w końcu niektórzy wracają i nawet czasem otwierają swoje biznesy lub kupują mieszkania. Podczas gdy nasze Państwo nie daje nam prawie nic. No może chujową telewizję "polonia", możliwość głosowania na ludzi, którzy są często powodem wyjazdu, no i paru urzędasów w Polskich ambasadach. Sam wydałem w Polsce w czasie ostatniego roku przebywania w Irlandii jakieś 15tys złotych, a nie mam tam nikogo na utrzymaniu, ani też nie popełniałem żadnych inwestycji w tym kraju. Dodam również, że tych wydatków bym nie popełnił mieszkając w Ojczyźnie, jako że bym zwyczajnie nie miał z czego. Mieszkałem też przez jakieś 2 miesiące w czasie studiów z grupą studentów. Z siedmiorga osób na mieszkaniu, sześcioro z nas poszło na studia, dlatego, że mieli rodzinę właśnie w USA co pozwalało na odpowiednie wsparcie finansowe.
I tak w 2011r. Polonia, wysłała z USA około 16 mld złotych. Chodzi tutaj o osoby prywatne, wpierające swoje rodziny. Kilka lat wcześniej te kwoty oscylowały w okolicach 20 mld złotych. 
I mówimy tu o kwocie w gotówce. Polonia amerykańska ma jednak zwyczaj wysyłać, dobre zakupione tam, bo cała elektronika, markowe ubrania, ba nawet bombki na choinkę robione w Polsce, można kupić w Chicago taniej... Co akurat jest smutne. Więc, rzeczywisty przepływ dóbr, będzie dużo większy niż te 16-20 mld dolarów. Oczywiście jest jeszcze ten tzw. przewóz w skarpecie. Jako, że przesyłanie pieniędzy obarczone jest kosztami procentowymi. Wielu rodaków woli przy okazji odwiedzin w Polsce, obdarować rodzinę dolarami z ręki do ręki. Większe kwoty są często tak przewożone. Nawet powiem więcej. Czasem, ktoś z Polski jedzie na wakacje do USA, to nie tylko jego rodzina napcha go kopertami: "dla Hani", "dla Anii", ale i znajomi rodziny poproszą o przewiezienie drobnej kwoty dla swoich rodzin. Prawda jest taka, że choć uważamy USA za bardzo rozwinięty kraj, to pod względem płatności bankowej to jest bardzo z tyłu. Np. system "cheque'ów/check'ów", dalej tam hula i buczy. Listonosz przynosi nam świstek papieru w kopercie, który to my sobie zrealizujemy w banku. "Czeki" są realizowane od ręki, nie spotkamy się z tym w Polsce, czy w Irlandii. Realizacja czeku z banku z zagranicy, w Polsce w placówce tego samego banku, który czek wystawił, potrwa szybciutko około 90 dni. Posiadanie konta w tym banku, może przyspieszyć ten proceder, ale i tak nie dostaniemy pieniędzy od ręki. Jeśli czek zza granicy, jest z banku X, a my mamy konto w banku Y i poprosimy nasz bank Y o zrealizowanie tego czeku, to też jakieś 3 miesiące czekania. Słowo "czek" w Polskim, chyba nie wzięło się z angielskiego check, tylko od polskiego "czekania". W Irlandii sprawa też nie wygląda lepiej, tutaj też mając czek w ręku, i konto w banku w którym chcemy zrealizować czek, poczekamy kilka dni na nasze pieniądze.
No ale ile to jest to 16 mld złotych? W 2013r. państwowy budżet na szkolnictwo wyższe wyniósł 12 mld złotych. WOŚP zebrał 38.8 mln (nie mylić z mld) złotych, z czego sama Polonia w Chicago zebrała około 240tys. złotych, co można dorzucić do tych 16 mld i gdzieś tam się zgubi. Samo Western Union mówi o tym, że osoby indywidualne w USA wydrenowały za granicę (do swoich bliskich), za pośrednictwem Western Union 76 mld dolarów w ciągu jednego roku (2011), czyli 6,5 raza więcej niż budżet naszego kraju. Najwięcej tych pieniędzy trafia do Indii. 
Natomiast jeśli chodzi o Irlandię, miejscowi analitycy szacują, że my "the Poles", wysłaliśmy w okresie 2004-2011 5.5 mld euro gąbek do kraju. Wychodzi jakieś pi (3.14) mld złotówek rocznie.  
Zatem, 3.14 mld złotych / 125tys ludzi (oczywiście nie wszyscy pracują, dużo tu małych Polskich Kajtków, bo kobiety Polki, chętniej rodzą tutaj niż w Polsce) / 12 miesięcy i otrzymujemy prawie 2100 zł miesięcznie wysyłane do Polszy z Irlandii. I teraz trzeba powiedzieć, że ten niegodziwy Polak co swój kraj opuścił w potrzebie, robi mu większą przysługę nie mieszkając w nim. Fakt, nie płacimy podatku dochodowego w Polsce, ale też nie korzystamy ze służby zdrowia, a jeśli już to prywatnie bo przecież nie mamy tyle czasu, żeby miesiącami czekać na wizytę, więc idziemy prywatnie. W zasadzie to nie korzystamy już z niczego co socjalnie oferuje ojczyzna. A każdy z nas (statystycznie), drenuje nie najgorszą polską pensję netto, która jest opodatkowana 23% VAT za każdym razem, gdy jest wydawana.    
  

Drugą największą pompą finansową Polonii po USA będą Niemcy. Ta część Polonii często odwiedza Ojczyznę i również zostawia tutaj spore ilości pieniędzy, nie mówiąc o tym, że często stanowią miejsce zaczepu dla osób mieszkających w Polsce którzy chcą wyskoczyć na kilka miesięcy za granicę  zarobić na "auto".  Innego rodzaju Polonię, bo dużo młodszą, stanowią wyspiarze. Są, to często osoby młode, z wielkimi potrzebami bo przecież jeszcze nic nie mają. Oni nie wspomagają swoich rodzin, ale wielu z nich myśli o powrocie do kraju i składają sobie na własne kąt. Pomysł stary jak świat. Wielu już tak robiło w czasach PRL, 10 lat w USA, przyjazd do wolnej Polski, kupno domu, otworzenie biznesu. Te osoby rozumiały jak działa wolny rynek i w okresie przemian w Polsce pomnożyły swoje majątki bo miały wiedzę i kapitał a czasem i brak skrupułów. Podobne plany ma wielu Polaków na wyspach, z tym, że teraz jest dużo ciężej, a ceny w Polsce nie są już kilkanaście razy tańsze. Odłożenie 100tys. euro na ładny dom w Polsce za gotówkę, to jakieś 10 lat pracy w Irlandii na dobrym stanowisku i to żyjąc oszczędnie. Odłożenie samemu 10tys. euro rocznie to naprawdę karkołomne zadanie. I żeby to zrobić trzeba zarabiać około tych 35tys. rocznie brutto i być oszczędnym. Nie mówię o oszczędzaniu w stylu kupowanie tylko najtańszych produktów, ale o darowaniu sobie wyjść na piwo, kino, wycieczkach i dzieleniu miejsca zamieszkania.
Te 35tys. euro rocznie to nie tak hop siup dostać. To jest coś w okolicach średniej krajowej, i jeśli nie wyrabiasz średniej krajowej w Polsce, czyli te jakieś 3600zł brutto, to tutaj też jej nie dostaniesz.
To co wychodzi na plus w Irlandii, to fakt, że jeśli się jest fachowcem z doświadczeniem, to wzbijanie się na wyżyny zarobkowe jest łatwiejsze. Parę lat doświadczenia w dochodowej branży i już z powodzeniem możemy wołać o 50tys. euro rocznie, ale tu mowa o dochodowych branżach.

Oczywiście ja piszę z perspektywy osoby utrzymującej się samotni i niedzielącej z nikim wydatków. Jeśli zbieramy sobie na ten domek w Polsce z partnerem lub partnerką, nasze cele osiągniemy szybciej niż 2 razy szybciej (o ile nie zasilimy liczebności Polonii nowymi Kajtkami).

Także, takie małe podsumowanie dla moich znajomych, młodych małżeństw, którym to nie nadążam gratulować na facebooku zaślubin. Po studiach, jeśli oboje złapiecie tutaj dobrą pracę, za 5 lat oszczędzania będziecie mieli na jakieś 70%-100% gotówki na dom.  Powiedzmy, że w takim układzie nie będzie wielką sztuką wynajmować ładne mieszkanie (sypialnia, salon, 2 łazienki i kuchnia 60m^2), dobrze zjeść i kupić sobie jakieś nawet zdatne cichu i odłożyć te 2000tys euro miesięcznie. A nawet na jakieś wakacje Bułgarii 2 tygodniowe można sobie będzie rocznie pozwolić. To jest dość zabawne, gdy jedziecie na wakacje i dobrze się bawicie, potem liczycie kasę i wychodzi, ze więcej byście wydali w tym czasie w Irlandii bo ceny dużo wyższe.
I po co ten kredyt na 30 lat? Z czego połowa spłaty zostanie zjedzona przez bank i jakiś Pan Goldman się ucieszy. Moja rada, za gotówkę, albo wcale. Ale też nie traktujcie mnie jako poradę finansowo-życiową, bo jako, że porada darmowa, to nie biorę za to odpowiedzialności.

To teraz o Ajriszach. Ajrisze, tutaj na zielonej wyspie, mieszkali już 9tys. lat temu... Taa... No przyznam, że też nie wiedziałem, ale pojeździłem na wycieczki i tam takie kamienie jeden na drugim były poukładane i mi przewodnik powiedział, że to wpizdu stare było. A w szkole mnie o jakimś Egipcie uczyli, kiedy to tu, w Europie, człowiek pierwszy raz kamień na kamieniu postawił. Chwilę po tym, Ajrisze posmakowali wisky, co skutecznie zwolniło ich rozwój.    

W zasadzie to dość imponujące, że już w epoce brązu wybudowano to:
Ale to by nie było, takie imponujące, gdyby nie fakt, że wybudowano to tu:

I za dużo nie wiadomo, kto i po co to tam wybudował. Uważa się jednak, że:
Był już sobie natenczas onegdaj dość dziany facet, który się czegoś bał. I musiał się okropnie bać, skoro przybył na "pipidówkowatą" wysepkę zwaną dalej Irlandią, żeby wybudować sporych wielkości fort z ciężkiego kamienia na małym skrawku ziemi oderwanym od Irlandii.
Obecnie nie ma tam prawie drzew, a nawet jak były w epoce brązu, to też dość ograniczona ilość, ale dość chłodno i pada więc palić czymś trzeba. Poza tym, trzeba tam jakąś krowę i świnię chować a one raczej pastwiska potrzebują niż lasu. No dobra niech będzie ta owca i koza, zamiast tych krowy i świni. Nie rosną tam drzewa owocowe i wątpię, żeby kiedyś rosły. Jedyne czego tam nie brakuje to skały i potężne klify, także bronić się można. Z najbliżej położonego miejsca w Irlandii, płynie się tam promem teraz jakieś 40min a ten prom jeśli chodzi o prędkość, całkiem daje radę. Marynarzem nie jestem i dość się boję wody :), ale powiem, że fale jakie napotkałem, były dość wysokie i nie wyobrażam sobie tam ciągłego transportu z głównej wyspy. Poza tym, jakoś trzeba handlować, więc co oni tam wyrabiali?? Teraz wyrabia się swetry, takie trochę w stylu "Kononowicz".

Ale co ta historia, starej Irlandzkiej cywilizacji ma do rzeczy? Ano, że ciężko się ich doliczyć. Obecnie w ich bazie wypadowej tj. na Zielonej Wyspie, jest ich 4.5 mln. W tym jak mniemam są i emigranci (12%). Kiedyś ich było znaczniej więcej, ale brakło ziemniaków między 1841 i 1851 i 2 mln osób poumierało lub pouciekało, głównie do USA. Jednego możemy być pewnie, wszyscy Ci ludzie teraz już nie żyją, ale żyją ich potomkowie. Otóż, w USA ziemniaków nie brakowało, toteż Irlandczycy mnożyli się bardzo mocno. Tutaj dalej, możemy spotkać 40 kilku latków, mówiących o tym że mieli 11ścioro rodzeństwa. Takim, żartem jest "my father was very romantic", toteż było nas 12 dzieci do wychowania. Irlandzki naród, był do tego fanatycznie katolicki i takie wynalazki jak prezerwatywy i innego rodzaju próby nie zajścia w ciążę były grzechem. Podobnie to do niedawna wyglądało w Meksyku i teraz mamy Mexico City około 20 mln mieszkańców. No, ale trzymając się tematu. Setki tysięcy Irlandczyków wyjechało, co naturalnie spowodowało, że wielu do nich dołączyło, zwyczajnie rodziny się łączą. Do tego to mnożenie się bez opamiętania, i mamy w USA teraz 13 mln osób Irlandzkiego pochodzenia.  Jeden Irlandczyk powiedział mi nawet: "Polacy emigrują do Irlandii i jest dużo szumu, że dużo nas przybywa, ale zapominamy o tym, że jak my emigrujemy to dokonujemy infestation (taka plaga, zakażenie czy cuś)".  
Także Australia, to miejsce emigracji Ajriszy. 7 dużych baniek ludzi tam żyjących ma pochodzenie Irlandzkie (7 mln), co stanowi jakieś 30% populacji, z czego 2 mln deklaruje to otwarcie.  

Podsumowując, dwa nasze narody, które były podmiotem żartów w całym świecie cywilizacji zachodniej przez swoją natężoną emigrację, nawet diasporę (bo jak inaczej nazwać 20 mln Polaków, za granicami), w sumie pracą u podstaw przyczyniły się do powstania supermocarstwa USA. Oczywiście nie ma co dyskutować, czy USA jest nadal supermocarstwem czy nie, jak dla mnie Państwo, które wydaje więcej na wojsko i agencje wywiadowcze niż wszystkie inne państwa na świecie razem wzięte, zasługuje nadal na to miano. I właśnie tam, drugie największe miasto jakie posiadają, Chicago jest całe zielone w dniu świętego Patryka a biało-czerwone 3 Maja (nigdy pierwszego). To nasz wolnomularz Pułaski został tam bohaterem walki o niepodległość wraz z Kościuszko i to irlandzki JFK, którego to rodzice choć urodzeni w Bostonie, bardzo mocno pielęgnowali swoje Ajriszowskie mając dziewięcioro dzieci, został tam nawet prezydentem. 
Na koniec patetycznie warto dodać, że to nie traktaty polityczne i unie trzymają narody blisko siebie, a właśnie emigranci, którzy to chętnie się asymilują i przyjmują to co ich nowa ojczyzna ma najlepszego do zaoferowania od siebie dając to co sami mają najlepszego (spostrzeżenie to wyraźnie nie dotyczy mniejszość muzułmańskich :)) pozdrawiam.    
 

1 komentarz:

  1. Wyjazd do pracy za granicę to szansa na większe zarobki, rozwój, naukę języka. Ale trzeba wyjeżdżać mając perspektywy na znalezienie dobrej pracy. Dlatego tak ważna jest edukacja jeszcze na miejscu. Z dyplomem ukończenia studiów łatwiej. Zastanawialiście się gdzie podjąć naukę? W Warszawie na https://wseiz.pl/ można złożyć dokumenty na wiele różnych kierunków a sama uczelnia cieszy się dobrymi opiniami. Mają profesjonalną kadrę, ciekawy program nauczania, stawiają na inicjatywy studenckie.

    OdpowiedzUsuń