Łączna liczba wyświetleń

piątek, 31 października 2014

"Zbudujemy drugą Irlandię". Taaa, chyba Indie. Polskie spojrzenie na rozwój gospodarki

Budowanie drugiej Irlandii, obietnica Donalda, Amazon i Volkswagen w Polsce, a nasze odczucia. 


Wszyscy chyba pamiętamy czcze pogróżki byłego premiera, a dziś emigranta, z czasów kampanii wyborczej. Cud gospodarczy się nie udał i można zwalać to na złą sytuacje ekonomiczną na świecie albo na nieudolne działania rządu, albo na złą pogodę . Ja jednak chciałem skrytykować znaczną część Polaków i ich obciążyć winą.
Często żyjemy w przekonaniu, że po wyborach nasi politycy już się nie interesują opinią publiczną, ale jest wręcz przeciwnie. Politycy śledzą nasze, słuchają co mogą nam jeszcze obiecać i za co skrytykować swoich przeciwników.
Oczywiście w czasie wyborów jest rozdawane wiele kiełbasy i obietnic nie możliwych do spełnienia. Jestem temu bardzo przeciwny i chciałbym widzieć ludzi, którzy takie obietnice dają, pociągniętych do odpowiedzialności prawnej. Jest to dla mnie coś w rodzaje umowy, pomiędzy kandydatem a wyborcą, a w normalnym systemie, każdy kto nie wywiązuje się z umowy, podlega karze. 
Jeśli nawet obietnicy nie uda się spełnić, trzeba się zastanowić, jakie działania zostały podjęte, aby się z niej wywiązać. Te nieliczne wysiłki, przybliżające nas to wypełnienia obietnic, są często przez nas krytykowane. I o tym jest ten wpis.

Amazon w Polsce
Ostatnio zniesmaczyłem się, komentarzami w internecie na temat płacy jaką można dostać za pracę w firmie Amazon.
Co się wydarzyło? Firma Amazon po sukcesach w sprzedaży internetowej w Polsce postanowiła otworzyć dwa magazyny, jeden we Wrocławiu drugi w Poznaniu.

Cytując media:
Amazon zatrudni 2 tys stałych pracowników oraz 3 tys tymczasowych w okresie przedświątecznym, ze stawką 1530zł netto we Wrocławiu i 1599zł netto w Poznaniu, podczas gdy minimalna stawka w Polsce wynosi 1237zł. Do tego praca w systemie w jakim ja pracuje obecnie, czyli 4 dni w tygodniu po 10h dziennie, co daje pełen etat i długi weekend raz w tygodniu. Na dokładkę 26 dni płatnego urlopu, premie do 15% zarabianej stawki, ciepły posiłek w trakcie pracy za 1zł i firma zwróci za dojazd do pracy do 80km. A żeby nie pozostawić wątpliwości, że o pracownika się będzie dbało, dodatkowe ubezpieczenie na życie oraz opłacona prywatna opieka zdrowotna.

Nie znam się na pracy w centrach logistycznych, wydaje mi się jednak, że do pracy na magazynie, to trzeba umieć czytać i przekładać paczki. Jestem pewien, że do tego celu Amazon wyposaży pracowników w różnego rodzaju urządzenia zapewniające bezkontuzyjne i bezpieczne warunki pracy. Czemu jestem taki pewien? Bo ktokolwiek ubezpiecza pracowników Amazonu wymusi to na na firmie. "Safety first" jest dewizą korporacji na zachodzie, firmy zdają sobie sprawę, że chory pracownik kosztuje firmę więcej. W rezultacie bardziej się opłaca stworzyć mu dobre warunki pracy. Również składki na ubezpieczenie są niższe jeśli pracownicy cieszą się zdrowiem. 

I tak właśnie buduje się Irlandię, zaprasza się firmy, które zatrudniają dużą ilość ludzi, bezrobocie spada a biznes się kręci. 

Jednak w internecie takie warunki pracy wywołały niesmak. Okazuje się, że Polak jeśli umie czytać, to chciałby już za tą umiejętność i pracę w magazynie zarabiać średnią krajową (2865zł netto). I ogólnie złe amerykany, przyjechały wykorzystać Polaków. 

Nie jestem zwolennikiem likwidacji płacy minimalnej w Polsce, uważam, że powinna być wyższa, ale jak czytam taki bełkot, to chciałbym, aby tych wszystkich maruderów i socjalistów z internetu szlak trafił - you lazy fucks!
Czemu chciałbym wyższej płacy minimalnej? Z czystej iskierki socjalisty, która jest we mnie, która mi mówi, że każdy kto pracuje 40h tygodniowo powinien zarabiać na tyle, żeby móc za to przeżyć. Jeśli jego praca jest wyceniana na mniej, trzeba tą prace usprawnić. Powiem więcej, liczba komunistów wzrasta, gdy płaca minimalna jest mała lub nie istnieje, ludzie chętniej głosują na socjalistyczne partie. W demokracji, trzeba o tym pamiętać bo przegra się wybory, w monarchii kończy się to buntem. 

W ofercie firmy Amazon nie widzę nic złego. Oczywiście wszystko wyjdzie w praniu, natomiast komentarze nie dotyczyły tego co wyjdzie w praniu, tylko tych informacji, które przytoczyłem powyżej. Widać Polak, będzie krytykował wszystko.
Jak to jest, że przed chwilką, chciałem podnieść płacę minimalną a teraz chwalę te 1500zł netto? Zwyczajnie, uważam po swoim przykładzie, że niezamożni ludzie są solą ziemi. Jeśli mają na tyle, aby móc się rozwijać, to postawią sobie jakieś cele, zrodzi się w nich ambicja i będą do nich dążyć. To spowoduje, że w pracy będą chcieli się wykazać a w szkole solidnie uczyć.

A teraz obrażając nierobów, wnioskuję, że ta pracowita młodzież faktycznie ląduje na "Zachodzie". Coraz więcej pracodawców się skarży, że mimo bezrobocia nie łatwo jest znaleźć, rzetelną, pracowitą i uczciwą osobę, zwłaszcza na stanowiskach nie wymagających doświadczenia i umiejętności. Jest to moim zdaniem pokłosie komunizmu, dzisiejsi młodzi ludzie zostali wychowani przez osoby, które żyły w socjalistycznym systemie, gdzie dbanie o własną dupę nie tylko nie było potrzebne, ale wręcz przeciwnie, było uważana za niebezpieczne. Ambicje były w niesmak władzy i wielu leniwym skurwysynom było to na rękę. Teraz ich szczenięta, wyją na samą myśl, że po latach olewania szkoły, braku fachu w ręku i spędzaniu wieczorów na ławeczce przed blokiem, mieli by dostać poniżej średniej krajowej! 

Natomiast innym niepokojącym zjawiskiem jakie kilka miesięcy temu zaobserwowałem, jest brak roszczeń tej grupy, która posiada wykształcenie i umiejętności. Co jakiś czas, obserwuję sztucznie napędzoną euforię w związku z nowymi miejscami pracy w takich miastach jak Kraków. Celem pracodawcy jest tam znalezienie inteligentnej i wykształconej grupy pracowników, których będzie można często zmieniać i zapłacić im dokładnie tyle, aby mogli przeżyć. Będąc singlem w Krakowie, chcąc mieszkać w kawalerce, gdyż jesteśmy po studiach i nie mamy już ochoty na uroki życia studenckiego, potrzebujemy jakieś 1700-2100zł na rękę aby egzystować, na poziomie określmy to: "na pokaz okay". Co przez to rozumiem, że nie będziemy mieć oszczędności, nie stać nas będzie na auto, nie dostaniemy kredytu na mieszkanie, ale nadal będziemy chodzić czyści i zadbani a czasem spotkamy się ze znajomymi w  knajpce. I takie wynagrodzenia najczęściej oferuje się naszym absolwentom. Często nie ma się perspektywy zarabiania więcej w danej firmie, po roku przyjdzie podwyżka 100zł i to tyle na ile można liczyć. Natomiast absolwencie pracują za "obietnicę" jutra, za możliwość dostania lepiej płatnej pracy w przyszłości po zdobyciu doświadczenia. Oni także marzą o średniej krajowej, podobnie jak magazynierzy. 


Wspólny mianownik
Tak się składa, że duże korporacje nie są kuszone niskimi podatkami w Polsce ani przejrzystą administracją. To co przyciąga do Polski, to tania i dobrze wykwalifikowana grupa potencjalnych pracowników (nie mówię tu o leniwych skurwysynach). W związku z tym, Polak w Polsce jeszcze przez długie lata nie będzie zadowolony ze swoich pensji. Nie jest to budowanie drugiej Irlandii tylko drugich Indii. 

Co zatem zrobić, aby zamiast Indii budować Irlandię? Jest jedna droga ku temu. Pracownik musi być pożądany i trudny do zastąpienia, jest to możliwe do osiągnięcia dzięki powstawaniu nowych miejsc pracy i redukcji bezrobocia. I tak, nie odkrywam Ameryki tym spostrzeżeniem, ale naprawdę sukces Irlandii właśnie na tym polegał. 

Realizowano ten projekt na dwa sposoby. Pierwszym było obniżenie podatków do najniższych w Europie. Korporacje zlatują się jak muchy, do krajów w których ich podatek dochodowy jest niski. Przesycenie rynku, z czasem powoduje, że zaczyna brakować pracowników i ich pensje rosną. 

Innym sposobem na powstawanie miejsc pracy jest... wait for it, wait for it... budowanie miejsc pracy! Niby takie proste, a jednak coś nas blokuje. Ostatnio Volkswagen zdeklarował się, że powstanie nowa fabryka w Polsce. Fabryka powstanie we Wrześni, oficjalnie koncern wypowiada się, ze Polska to sprawdzony partner, ma dobrze rozwiniętych subtraktorów (mniejsze firmy, które będą dostarczać gotowe części) i dobrze rozwiniętą logistykę. Mniej oficjalnie wiadomo, że Turcja, która była również rozważana, przegrała ze względu na niestabilność polityczną i niepokoje społeczne w regionie. Do prasy przedostały się również informację, że my Polacy dołożymy do inwestycji jakieś 200mln złotych (o ile dobrze pamiętam). Wywołało to wielki oburzenie wśród gawiedzi, która to jest przeciwna stworzeniu 2-3tys. miejsc pracy w samym volkswagenie, co przełoży się się na dodatkowe 8-12tys miejsc pracy w tzw. sektorze podstawowym (subkontraktorzy). Pociągnie to za sobą również, konsekwencje w rozwoju lokalnym, potrzebne są mieszkania na wynajem dla pracowników, którzy będą chcieli się przenieść w pobliże zakładu, komunikacja miejska troszkę zarobi, miejscowe sklepy zanotują wzrost sprzedaży, a nasi budowlańcy i monterzy przez 2 lata będą mieli roboty po łokcie. 

Ale, fakt, że wydaliśmy na to 200mln złotych, oburzył Polaków, tak że 80% komentarzy pod artykułem, wyrażało się niepochlebianie o wydawaniu państwowy pieniędzy w taki sposób.   
Żal dupę ściska, że taka masa ludzi nie rozumie, że to najlepszy sposób wydawania państwowych pieniędzy. Lekko licząc, 10tys miejsc pracy, i licząc od osoby  średnio jedynie 1000zł dochodowego i składki na ZUS, to mówimy o 10,000x1,000x12 = 120,000,000 zł rocznie wpływu do budżetu. Ja napisze to słownie, to jest 120mln złotych (będzie więcej), które wpłyną w ciągu roku bezpośrednio do budżetu państwa. Czyli po 2 latach jesteśmy do przodu, a fabryka taka może działać długie lata. 

Wstyd tylko, że edukacja zawiodła do tego stopnia, że są ludzie, którzy są przeciwnikami tego typu inwestycji i są tak mnodzy. Nie dziwota, że nie radzimy sobie w kapitalizmie bo zdaje się, że nie rozumiemy w jaki sposób państwo powinno wspierać gospodarkę. Nie potrafimy odróżnić dobrej inicjatywy od wyrzucania pieniędzy w złoto. 


Jak to się ma do Irlandii? Ano tak, że Irlandia zawdzięcza swój sukces gospodarczy agresywnej polityce podatkowej oraz agresywnym inwestycją. I niema tutaj żartów, miliardy euro zostały wydane na budowę nowych fabryk. Korporacje często nie dawały nic poza technologią na początek i chęci rozwoju w przyszłości. Po tym jak się na dobre zadomowiły, już w ich prywatnej gestii jest dalszy rozwój.


Irlandia popełnia jednak inny błąd, wysoko podatuje osoby fizyczne, z czym mógłbym się pogodzić, gdyby owoce tych podatków były dla mnie widoczne. Oczywiście, z tych pieniędzy, które ja płace otwierane są nowe miejsca pracy. Irlandia niby uśpiona, nadal przyciąga imigrantów, wniosek jest prosty, musi żyć się lepiej tutaj, niż w Europie środkowej i wschodniej oraz na we Francji, Hiszpanii, Włoszech, Danii, gdyż emigrantów z tych krajów, masowo spotykam w Dublinie.                      
Innym problemem jaki napotkała Irlandia jest ogólne rozpieszczenie społeczeństwa. Starsi emigranci wspominają czasy kiedy na ulicach stali ludzie, szukający pracowników. Ponieważ ciężko było znaleźć kogokolwiek do pracy, jakość usług spadła. Sytuację uratowaliśmy my, Polacy. Pracowita silna grupa emigrantów wprowadziła nową jakość w usługach remontowo-budowlanych. Polsce jednak taki problem nie grozi, ponieważ jesteśmy państwem 10-krotnie liczniejszym, więc nie da się nasycić rynku tak łatwo. Nawet jeśli to się uda, mamy przecież naszych rodaków na emigracji, a wielu z nich wróci do Ojczyzny jeśli faktyczne zmiany nastąpią.  
    
I tym pozytywnym akcentem zakończę tę wpis... 

2 komentarze:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Do kilku spraw poruszonych w tekście pozwolę się odnieść.
    Po pierwsze, zawyżone wymagania finansowe niewykwalifikowanych pracowników (vide magazynierzy z Amazona) mogą się brać po części stąd, że ludzie widzą i wiedza, ile zarabia się za taką samą pracę za zachodzie. Mało to jest historii o młodym małżeństwie (on rozwozi pizze, ona pracuje w kwiaciarni), które stać na wynajem mieszkania (nie jakiegoś pokoiku na poddaszu) i auto (używane, ale zawsze) plus coś tam odłożyć? U nas to trudne do wyobrażenia, więc jak się jeszcze pojawi wielka zagraniczna korporacja, która wiadomo, że ma kasę, to może się wydawać, że i płace będą porównywalne z zachodnimi. Takie moja przypuszczenie. Osobiście sądzę, że – jak we wszystkim w życiu – trzeba zachować zdrowy rozsądek i z jednej strony potrafić się wycenić albo znaleźć sobie taką pracę, gdzie zarobki będą naszym zdaniem „godne”, a z drugiej mieć na uwadze, że stanowisko często samo determinuje zarobki. Mnie tam zawsze dobijało, że budowlaniec, który ma tylko przerzucać cegły często zarabia więcej niż profesor na uczelni ;)

    To, że Amazon zatrudnia to oczywiście dobrze, bo lepiej gdzieś pracować niż nie pracować w ogóle (upraszczając, bo jeszcze pozostają inne problemy jak np. wyprowadzanie gros zysków do centrali zamiast np. płacenia podatków w Polsce). Szkoda tylko, że Amazon zatrudnia tych najniżej wykwalifikowanych u nas, a nie np. do działu technicznego, R&D czy coś tego typu. Brakuje właśnie takich innowacyjnych firm, bo do pakowania w magazynie to można nająć i Chińczyka za miskę ryżu.

    Po drugie, co do płacy minimalnej zupełnie się nie zgadzam. Zagwarantowanie urzędowo określonej kwoty poniżej której nie może spaść wartość comiesięcznej pensji jest – jak zresztą sam zauważyłeś – pomysłem socjalistycznym, a powiedziałbym, że nawet utopią przy naszym polskim systemie zatrudnienia, gdzie oprócz normalnej umowy o pracę są jeszcze zlecenie, o dzieło etc. Pensja minimalna to jeden z czynników krępujących przepisy pracy i utrudniających przyjmowanie ludzi do pracy, a co za tym idzie zmniejszanie bezrobocia.

    Polecam dobry materiał (jak i cały kanał): https://www.youtube.com/watch?v=XwnZ1DAfSpo

    Po trzecie, z podanymi sposobami na uatrakcyjnienie rynku pracy się całkowicie zgadzam. Obniżka podatków (w tym kosztów pracy-comiesięcznych składek) to po pierwsze, a po drugie stworzenie jakieś wizji polskiej gospodarki i jej realizacja. Budowa nowych zakładów, odbudowa przemysłu, ułatwienia dla firm, redukcja papierologii i spraw administracyjnych – to by pomogło. A to co widzimy na co dzień temu przeczy: stoczni już nie mamy, kopalnie się zamyka bo nierentowne (taniej nam o węgiel z Rosji), fabryki jak już istnieją po licznych „zestrukturyzacjach” to najczęściej zajmują się montażem i pracami niskospecjalistycznymi (sprowadza się wszystkie komponenty i podzespoły z zagranicy, a u nas jest jedna, wielka montownia, po czym sprzęt idzie dalej).
    Nie mogę powiedzieć, że nic się nie dzieje i ciągle narzekam, bo owszem są firmy, które prężnie się rozwijają (choćby bydgoska Pesa) i dają radę – jak nie sprzedają w Polsce, to żyją z eksportu i jakoś im to idzie. Problem tylko w tym, że to ciągle mało. Od 20-kilku lat gonimy ten zachód i ciągle nie możemy dogonić, a każda ekipa nam mówi, że trzeba zacisnąć pasa, bo czeka nas trudny okres... i tak od lat. Fundusze unijne się w 2020 kończą, straszą nas niżem demograficznym, a i za wschodnią granicą nie wiadomo co się stanie – oj, ponure perspektywy przed nami.

    PS. „Na pokaz okay” - bardzo dobre określenie :)

    OdpowiedzUsuń